wtorek, 20 lipca 2010

My- Polacy, oni- Romowie/Cyganie? 
czyli o tym jak przekroczyć stereotypową linię podziału i znaleźć się na pograniczu kulturowego porozumienia. Relacja Karoliny Stachury ze spotkania z Romami w Tarnowie.

Dziwni, kolorowi, inni... całkowicie inni niż my- takie były moje pierwsze skojarzenia, kiedy grupa młodych Romów weszła na teren Muzeum Okręgowego w Tarnowie. Było ich znacznie więcej niż nas i wydaje mi się, że to my bardziej się ich baliśmy, niż oni nas. Siedzieliśmy razem, ale jednak początkowo osobno- tak jak w życiu, mieszkamy w tym samym mieście, na tej samej ulicy, a nawet się wzajemnie nie znamy. Najbardziej zadziwiająca była ich otwartość, na każde zadane pytanie odpowiadali bardzo chętnie, każdy miał coś do dodania. Kiedy z nimi rozmawiałam, myślałam cały czas o tym, aby dobierać tak słowa, żeby nie poczuli się urażeni. Tylko, że oni nawet za bardzo nie zwracali na te słowa uwagi, od małego są przyzwyczajeni, że mówi się my-Polacy, oni-Romowie/Cyganie (kwestia nazewnictwa ich jest bardzo skomplikowana, ale oni nie obrażają się o żadną z tych dwóch nazw). Oni się chyba o nic nie obrażają, zapytani czy czuli się kiedyś poniżani przez Polaków, opowiadali o tym, bynajmniej nie ze złością- jak to mamy my w naturze- mówili to bardziej ze smutkiem. Stwierdzili, że wielka przepaść jaka nas dzieli, wynika z faktu, że Polacy w ogóle nie wiedzą nic o Romach i co najgorsze nawet nie chcą ich poznać, najlepiej przejść obok nich obojętnie, udając, że w ogóle nie istnieją, a przecież każdy z nich ma jakieś marzenia czy plany na przyszłość. Każdy z nich chce skończyć szkołę, pójść na studia, później założyć dużą rodzinę, z trójką bądź czwórką dzieci, łącząc to z pracą. Powinniśmy brać przykład z Romów- stanowią jedną wielką rodzinę, gdzie każdy każdemu pomaga. Powicie: oni przecież piją i kradną... a Polacy to nie piją i nie kradną...? Mniejszości narodowe to inspiracja, a nie źródło strachu.

Karolina Stachura



Zapraszamy do galerii ;)
To nieprawda, że "dziś prawdziwych Cyganów już nie ma"!
relacja Joanny Majki ze spotkania z przedstawicielami mniejszości romskiej w Tarnowie


W dniu 16 lipca 2010 nasza ośmioosobowa ekipa wyruszyła do Tarnowa, aby poznać tutejszą mniejszość romską.
W tym dniu w Krakowie pogoda zapowiadała się burzowa. W Tarnowie jednak zastaliśmy upał około 35 stopniowy. Godzina 10.34, w skwarze dzielnie pokonywaliśmy trasę, która doprowadziła nas do Muzeum Etnograficznego.
W tym miejscu obejrzeliśmy wystawę stałą, pokazującą historię, kulturę oraz współczesne życie Romów. Wystawa ta została otwarta w kwietniu 1990 roku z okazji odbywającego się w Serocku pod Warszawą IV Kongresu Romów. Mieści się w XVIII- wiecznym dworze, na którego zapleczu urządzona jest plenerowa część złożona z wozów taborowych.
Dyrektor tegoż muzeum, pan Adam Bartosz opowiedział nam pokrótce o mniejszości romskiej. Otrzymaliśmy wiadomości z pierwszej ręki, ponieważ pan Adam Bartosz jest etnografem, cyganologiem, autorem wielu rozpraw, artykułów i książek o Romach, wydanych w Polsce i za granicą oraz wystaw o tematyce nawiązującej do mniejszości narodowych, zwłaszcza romskiej i żydowskiej. Uczestniczył w etnologicznych ekspedycjach naukowych, szczególnie interesując się społecznościami romskimi na Bałkanach. Przebywał na stypendiach naukowych poświęconych problematyce mniejszości narodowych między innymi w Stanach Zjednoczonych, w Wielkiej Brytanii, w Indiach.
Po wykładzie nastąpiła integracja z liczną grupą romską, na czele z przewodniczącą Stowarzyszenia Kobiet Romskich „Kcher” w Tarnowie – Palomą Jędrasik oraz „Królem” Romów tarnowskich – Adamem Andraszem – Rzecznikiem Praw Romów w Europie.
Bardzo ciekawym i pięknym punktem programu były tańce w wykonaniu rodowitych, młodych i urodziwych dziewcząt romskich m .in. Natalii i Andżeliki.
Na zakończenie spotkania Rafał Bedlewicz i Karolina Stachura przeprowadzili rozmowę z młodymi przedstawicielami romskiej społeczności. Dagmara Michniewicz, Angelika oraz Justyna Kurleto stale czuwały, by nagrywany materiał był jak najbardziej profesjonalny.
Po prawie trzygodzinnym spotkaniu z mniejszością romską udaliśmy się na zwiedzanie miasta Tarnowa. W tym niebotycznym upale udało się nam zobaczyć: Rynek, Ratusz, Bazylikę Katedralną Najświętszej Marii Panny, wybudowaną w pierwszej połowie XIV wieku oraz piękny, drewniany Kościół p.w. Matki Bożej Szkaplerznej z 1458 roku. Zobaczyliśmy również jeden z najstarszych i najciekawszych cmentarzy żydowskich w Małopolsce.
Po prawie dwugodzinnym zwiedzaniu miasta zmęczeni, ale zadowoleni udaliśmy się na dworzec PKP. Szczęśliwie powróciliśmy do Krakowa po niecało półgodzinnej podróży pociągiem. Naprawdę warto było przyjechać i poznać Romów, ich niepowtarzalną, otwartą, rodzinna kulturę, pomimo niesprzyjającej aury pogodowej.

Joanna Majka




Zapraszamy do galerii ;)

Świat z dźwięków
czyli warsztaty z realizacji dźwięku i montażu radiowego


Tworzenie radiowego, czy telewizyjnego reportażu to nie tylko skrupulatne zbieranie dokumentacji, ale przede wszystkim nie mniej skrupulatny, czasochłonny i niezwykle satysfakcjonujący montaż. O tym, jak z ''surówki'' przygotować reporterskiego ''gotowca''  10 lipca przez blisko 3 godziny rozmawialiśmy z jednym z realizatorów Radio Pryzmat, pracownikiem RMF FM - Danielem Wójtowiczem. Moc programów, setki opcji, dziesiątki konwencji montowania nagrań. Jak sprawić, by zestaw często niepoukładanych, długich i miejscami nużących wypowiedzi zestawić w spójną, treściwą i nieprzerwanie interesującą całość? Najważniejsze zdaniem Daniela jest rozpisanie zgromadzonych materiałów - przygotowanie planu montażu, jaki zamierza się przeprowadzić okazuje się kluczowe, bo gwarantuje, że ujmiemy wszystkie najważniejsze wypowiedzi w odpowiednim zakresie i bez zbędnych powtórzeń. Plan ten powinien opierać się na wcześniej przygotowanym scenariuszu, jednak jak twierdzi Daniel - scenariusz często stanowi tylko zwyczajny motor napędowy do pracy, bowiem sam efekt najczęściej znacząco od niego odbiega. Przyczyną jest wielokrotna zmiana koncepcji w trakcie nagrań, której trudno uniknąć. Mając ''rozpiskę montażu'' czas zabrać się do pracy z komputerowym programem. Tych jest naprawdę wiele - to, który wybierzemy zależy wyłącznie od naszych indywidualnych oczekiwań. Każdy ma swoje plusy i minusy. W istotnych aspektach są jednak do siebie bardzo podobne. Wycinanie zbędnych kwestii, potknięć rozmówców, czy niechcianych dźwięków, wyciszanie poszczególnych momentów, likwidowanie szumu, normalizowanie do poziomu właściwego dla dobrego odbioru przez słuchacza - to ledwie kilka z opcji, jakich przy montażu reportażu używać trzeba setki razy. Ważne by temu etapowi pracy poświęcić jak najwięcej czasu - głównie od niego zależy przecież techniczna jakość naszego dzieła. Piszę ''głównie'', bowiem istotne jest przecież samo zebranie dokumentacji, to także trzeba robić umiejętnie, jednak o tej części naszej pracy szerzej napiszę w innej notatce. Muzyka, ''przebitki'', dodatkowe efekty i modelowanie, doprowadzanie każdego elementu do perfekcji jest ostatnim etapem montowania reportażu. Na niego Daniel polecił nam nie przeznaczać ściśle wyznaczonej ilości czasu - ważne by dopracowywanie odbywało się bez zbędnego stresu, by wszystko spokojnie kilka razy przemyśleć. Oczywiście w przypadku reportażu telewizyjnego kwestiom tym poświęcić należy się z dwukrotnym zaangażowaniem - prócz dźwięku, niemniej ważny jest przecież wówczas także obraz. Zajęcia nasz instruktor zakończył stwierdzeniem, które zapamiętać powinien każdy, kto reporterskim rzemiosłem jakkolwiek jest zainteresowany, a kiedyś z nagłej potrzeby ducha chwycić może za dyktafon, tudzież kamerę, by stworzyć własny reportaż. Ta dziedzina sztuki - bo tak, nazywa pracę dziennikarską Daniel - jest niezwykle wdzięczna. By stworzyć przyzwoite dzieło nie wymaga przesadnego talentu, a raczej - sumiennej pracy, dobrego pomysłu i naprawdę otwartej na nowe doznania wyobraźni. Ofiarowując wszystko to, zyskać można bodaj jeden z najlepszych sposobów współczesnego, artystycznego wyrazu, jakim jest właśnie reportaż.


Rafał Bedlewicz 

środa, 14 lipca 2010

Sfilmowane! I co dalej?!
czyli warsztatów i konsultacji filmowych cd.

Po kilkugodzinnych łowach przyszedł czas, by upolowany materiał rzucić na dziennikarski stół i przyrządzić zeń smakowity reportaż. Pod czujnym okiem P. Agnieszki Sumskiej 30 czerwca omówiliśmy szczegółowo zebrany materiał – każde zepsute ujęcie, każdy trafny rzut kamery. Dało się wypatrzeć reporterskie zwyczaje każdego z nas – poprawić błędy i zwrócić szczególną uwagę na pozytywy, tak by następny zebrany materiał nie sprawiał przy montażu już żadnych problemów. Jednak nie tylko montaż był celem naszego spotkania – podzieliliśmy się na dwie grupy, z których jedna zajęła się właśnie ‘’ulepieniem’’ z zebranych nagrań filmu, z kolei druga uczyła się filmowania wywiadów - skutecznego oświetlania, właściwych ruchów kamery. Rola modelki przypadła tu p. Agnieszce ;) Spędziwszy w takim podziale dłuższy czas – grupy zamieniły się zadaniami, tak by każdy ze spotkania wyciągnął jak najwięcej. Efekt: montowanie materiałów filmowych i nagrywanie wywiadów opanowane. Nie spoczywamy jednak na laurach pamiętając, że by być dobrym dziennikarzami wciąż jeszcze musimy ćwiczyć, ćwiczyć i raz jeszcze ćwiczyć;)




Rafał Bedlewicz
Tajniki warsztatu filmowego,
czyli przestrzeń w filmie, zasady kompozycji kadru, punkt widzenia, ustawienie kamery w praktyce

Zakończyliśmy pierwszy etap naszego projektu "KONTR-o-WERSJA", czyli programy radiowe już za nami. Teraz przyszedł czas na reportaże filmowe, ale nawet najlepsi reporterzy kiedyś uczyli się "współpracy" z kamerą, dlatego w  sobotę 26 maja udaliśmy się na Bulwary Wiślane, żeby się z nią "zaprzyjaźnić" i pod czujnym, fachowym okiem naszego dziennikarskiego specjalisty, pani Agnieszki Sumskiej, poznać tajniki kadrowania. Początki bywają trudne, nawet bardzo trudne. Mały, niepozorny przycisk może sprawić wielkie trudności. Jeden za mocny ruch palcem i całe ujęcie trzeba skasować. Próbujemy drugi raz... i znowu zoom nam skacze. Trzeci, czwarty, piąty... wszystko kasujemy. Po którymś razie w końcu paluszek zachował się tak jak powinien, ups... nikt nie zauważył, że słup znalazł się w kadrze. Powtarzamy ujęcie. Jak widzicie przy okazji pracy z kamerą uczyliśmy się cierpliwości:-) Efekty naszej pracy będziecie mogli zobaczyć już we wrześniu, kiedy to będą gotowe nasze reportaże o mniejszościach narodowych i etnicznych;)



Karolina Stachura




 Zapraszamy do galerii;)

wtorek, 13 lipca 2010

Czy da się żyć bez stereotypów?

Fragment rozmowy z prof. Januszem Majcherkiem, przeprowadzonej przez Dagmarę Michniewicz. Całość wywiadu można było usłyszeć na antenie Radia Pryzmat 24 czerwca w programie Kontrowersje. Zainteresowanych zapraszamy na powtórki programów radiowych we wrześniu. Aktualne informacje na http://www.radiopryzmat.pl/

-Czy stereotyp jest uproszczoną mapą świata społecznego, w którą wyposażyła nas ewolucja?


- Czy stereotyp pochodzi z ewolucyjnych mechanizmów, tego nie jestem pewien. Sądzę, że raczej ma charakter socjo - kulturowy, więc jest wytworem człowieka jako twórcy kultury i faktycznie jest uproszczonym obrazem rzeczywistości. Stereotypy są uproszczeniami na temat innych ludzi, odnoszącącymi się nie tyle do ich biologicznych czy fizjologicznych cech, ale właśnie do tych społeczno - kulturowych. Jest to po prostu uproszczona próba zrozumienia innego, obcego człowieka przez ludzi, którzy nie dysponują pełną informacją i odpowiednim zestawem kompetencji, żeby dokonać tego w sposób pogłębiony i bardziej merytoryczny.

- Czy da się żyć bez stereotypów?


- Jest to trudne. Ten, kto nie dysponuje pełną wiedzą o innych, musi sobie wyrobić na ten temat jakieś wyobrażenie. Inaczej musiałby żyć w permanentnym lęku przed obcym, co też jest bardzo silnie obecnym czynnikiem w wielu kulturach, ale także lęku przed niezrozumieniem, przed brakiem porozumienia. Stereotyp zastępuje wiedzę, jest próbą poznawczego opanowania rzeczywistości, której tak naprawdę do końca nie rozumiemy, bo trudno jest zrozumieć innego. Posługujemy się stereotypem po to, żeby uniknąć tych wszystkich problemów, które wynikają z braku kompetencji, z braku wiedzy.



- Czy jesteśmy w stanie wskazać proces w jakim powstaje stereotyp i kto tak naprawdę ma największy wpływ na kształtowanie stereotypów?


- Stereotyp jest trwalszy niż rzeczywistość, którą odzwierciedla. Stereotypy trwają znacznie dłużej niż te cechy rzeczywistości społeczno - kulturowej, które stają się ich podstawą. Ich proces narastania, budowania, tworzenia jest długotrwały. Nie można więc powiedzieć, że ktoś stereotyp z dnia na dzień czy z miesiąca na miesiąc, czy nawet z roku na rok powołuje do istnienia. One się długo, długo, długo kształtują, a potem długo, długo, długo trwają. Są wytworem społecznym, zbiorowym, a więc wymagają też takiego kolektywnego, zbiorowego przezwyciężania.

-Czy człowiek może sobie kompletnie nie zdawać sprawy z tego, że posługuje się stereotypem?


- Tak jak pan Jourdain nie zdawał sobie sprawy z tego, że mówi prozą. To jest cecha charakterystyczna ludzi, którzy posługują się pewnymi schematami poznawczymi czy pewnymi interpretacjami, a nie rozumieją, że to nie są obiektywne mechanizmy poznania, tylko po prostu jakieś schematy. Stereotyp jest elementem procesu poznawania rzeczywistości społeczno kulturowej, schematem, który to umożliwia, ale jednocześnie ogranicza to poznanie właśnie do uproszczonej formy. Jest prymitywizacją procesu poznawania i rozumienia rzeczywistości społeczno- kulturowej.

- Czy podjąłby się Pan zadania, wskazania grup społecznych, które najchętniej Polacy szufladkują?


- Stereotypy, wbrew pozorom, dotyczą najbliższych, to znaczy tych, którzy są w jakimś zasięgu poznawczym, zasięgu oddziaływania kulturowego czy choćby politycznego. Polacy nie mają żadnych stereotypów dotyczących Eskimosów czy mieszkańców odległych krain. Polak nie ma stereotypu Malaja, natomiast ma stereotyp Niemca, Rosjanina czy Czecha, ponieważ to są ci, którzy są na tyle blisko, że nas interesują. Malaje czy mieszkańcy Patagonii nas nie interesują, my z nimi nie mamy nic do czynienia i w nie ma żadnego wzajemnego oddziaływania. Niemcy, Rosjanie czy Czesi nas interesują, bo są stosunkowo blisko, ale jednocześnie są to obcy, nie należą do naszego narodu czy społeczeństwa. Zainteresowanie nimi jest wystarczająco silne, żeby stereotyp powstał, a znajomość ich nie jest wystarczająco dobra, żeby zamiast stereotypu była kompetentna, merytoryczna, fachowa wiedza na ten temat.

- Co może decydować o trwałości stereotypu?


-To, co też decyduje o ich powstawaniu, czyli ograniczony zasób wiedzy. Dam pewien przykład: Niemcy mają stereotyp dotyczący Polaka czy polskości i to jest stereotyp ujęty w takim symbolicznym określeniu „polnische Wirtschaft”, które oznacza, że Polak jest bałaganiarzem, niezdolnym do samodzielnego kierowania sobą czy wydajnej pracy. Polska jawi się wielu niewykształconym Niemcom, którzy nie mieli do czynienia z Polakami i Polską, jako kraj chaosu, zapóźnienia cywilizacyjnego, nieudolności organizacyjnej, niewydolności ekonomicznej itd. Otóż to będzie trwało znacznie dłużej niż realny stan jakiegoś względnego zapóźnienia ekonomicznego Polski. Możemy stać się krajem wysoko rozwiniętym, wysoko cywilizowanym, bogatym, a nadal będziemy przez wielu Niemców postrzegani tak jak Irlandczycy przez Anglików. Irlandia w pewnym momencie prześcignęła Anglię pod względem rozwoju gospodarczego, ale dla wielu Anglików Irlandczyk to jest ten ubogi krewny, bo stereotyp Irlandczyka ukształtował się w XIX wieku, kiedy w Irlandii panował wielki głód. Krótko mówiąc: zmiany stereotypów wymagają długiego czasu i związane są właśnie z realnymi kontaktami, to znaczy z dopływem realnej wiedzy na ten temat. Im więcej Niemcy wiedzą o Polakach realnie, im częściej do Polski przyjeżdżają, tym chętniej i szybciej rewidują swoje stereotypy i vice versa: im Polacy będą więcej realnie wiedzieć o Niemcach, Rosjanach czy Czechach, tym mniej będzie na ich temat stereotypów.

- Czy możemy podjąć jakieś działania, żeby dezaktywować taki stereotyp?


- Działania na rzecz konfrontacji stereotypów z realnym społeczeństwem, z realną grupą społeczną, z realnym krajem, państwem, narodem. Powinniśmy pracować na rzecz tego, żeby jak najwięcej Niemców miało kontakty z Polską i Polakami i wtedy na pewno ten stereotyp jaki mają na temat Polaków czy polskości, zostanie zrewidowany. Ale jak sprawić, żeby Niemcy chcieli przyjeżdżać do Polski? Poza tym jak sprawić, żeby Polska, polskość, polska kultura docierała do tych Niemców, którzy tutaj nigdy nie przyjadą – to jest bardzo skomplikowane. To drugie nawet bardziej skomplikowane, bo próbować dotrzeć do kogoś z przesłaniem: „ja nie jestem taki, jak o mnie myślisz” to jest trudna sprawa. Łatwiej byłoby gdyby to Niemcy chcieli do Polski przyjeżdżać, bo tutaj zobaczyliby, że mamy rozwinięte metropolie miejskie z dużą ilością zabytków, a więc duże bogactwo i zasoby dorobku kulturowego. Wielu Niemców przyjeżdżając do Polski przeciera oczy ze zdumienia, bo konfrontacja ich zastarzałego stereotypu z prawdziwym obrazem Polski sprawia, że ten stereotyp sypie się w gruzy. Ale jak sprawić, żeby oni tu przyjeżdżali, tym bardziej, że stereotyp do tego zniechęca? Nie chce się jeździć do kraju , o którym się ma wyobrażenie, że jest zapóźniony, brudny, biedny, nieatrakcyjny, po to, żeby sprawdzić, że jest inaczej.



-Czyli takie trochę zamknięte koło. Stereotypy zawsze mają w sobie jakąś ambiwalencję, obok ocen negatywnych, występują oceny pozytywne. Np. jeśli chodzi o Żydów to możemy mówić o tym, że Żydzi są ładni w odniesieniu do kobiet, ale handlarz czy lichwiarz będzie brzydkim Żydem. Jaką rolę odgrywają takie ambiwalencje?


- Ta ambiwalencja odzwierciedla po prostu ambiwalencję realnego świata. Niewielu jest takich, którzy są jednoznacznie źli, brzydcy czy nieudolni i stereotypy odzwierciedlają tę ambiwalencję, że każdy jest na swój sposób jakoś też pozytywny. W stereotypie Niemca czy niemieckiej kultury w Polsce występują te wszystkie cechy, które są związane z okupacją, agresją niemiecką, zbrodniami hitlerowskimi, ale mamy też takie pozytywne stereotypy, według których Niemcy są punktualni, odpowiedzialni, pracowici. Niemcy mają o Polakach taki stereotyp, że to są ludzie niechlujni, nieudolni, niezdolni do systematycznej, efektywnej, wydajnej pracy, ale za to świetni żołnierze, bohaterscy powstańcy, którzy z brawurą szturmują barykady. O Czechach też mamy w Polsce ambiwalentny wizerunek, że są tacy mało heroiczni, że są tacy mieszczańscy, tacy zgnuśniali, ale z drugiej strony, że ich piwo jest świetne. Lubimy również czeskie komedie. Stereotyp zawsze uwzględnia to co dobre i to, co złe. Chyba, że kształtuje się w jakichś wyjątkowych warunkach historycznych, na przykład stereotyp Niemca tuż po wojnie był wyłącznie negatywny. Stereotyp Żyda jest oczywiście najbardziej skomplikowany dlatego, że Żydzi byli rozproszeni po całej Europie i z różnymi Żydami różne społeczeństwa się stykały w różnych kontekstach i na różne sposoby, w związku z tym to jest bardzo zróżnicowane. W Polsce mówi się o tym, że stereotyp Żyda jest jednoznacznie negatywny- to nieprawda! Owszem są rozmaite negatywne wyobrażenia na temat Żydów, ale są też te bardziej pozytywne, że są niezwykle zaradni, pracowici, a nawet można powiedzieć sprytni, zapobiegliwi. A więc stereotyp zawsze odzwierciedla ambiwalencje, które są w każdym człowieku i w każdej kulturze.



- Zaobserwowałam, że bardzo często znając jakiegoś przedstawiciela danej grupy, objętej stereotypem wyłączamy tego przedstawiciela z tego stereotypu, chociażby czytając fora internetowe : jedna z internautek napisała, że „Abraham to był porządny Żyd, natomiast te z miasta to były bee” Dlaczego tak się dzieje?


- Jest taka anegdota, którą mi opowiadał pewien profesor, że są dwa rodzaje antysemityzmu w Polsce. Jedna mówi tak: Żydzi są straszni, ale ten mój znajomy żydowskiego pochodzenia to jest bardzo sympatyczny człowiek i rzeczywiście do niego nic nie mam. Inna postać antysemityzmu jest taka: Żydzi są fantastycznym narodem, ale ten mój znajomy Żyd to jest okropny człowiek. Nie wiem czy w jednym i drugim przypadku można mówić, że to jest antysemityzm. To jest coś, co w stereotypie jest dość częste, mianowicie zasada zwana pars pro toto, zasada- błąd, polegający na braniu części za całość, czyli powiedzmy na podstawie kontaktu z jednym człowiekiem wyrabiamy sobie opinię o wszystkich tej samej narodowości czy rasy. To jest tak jakby ktoś spotkał jednego gadatliwego Kanadyjczyka i koś powie: „Aha, widocznie wszyscy Kanadyjczycy są gadatliwi”- kompletna bzdura. Na podstawie kontaktu z jednym człowiekiem nie można wyrobić sobie opinii o grupie społecznej, kulturowej, do której on należy. Jeżeli ktoś bierze jedną, pojedynczą postać i za jej pomocą próbuje przenieść jej cechy na całą zbiorowość, do której on należy to oczywiście popełni drastyczne błędy, bo trafi na niepunktualnego Niemca, na niepijącego Rosjanina, czy na nielubiącego piwa Czecha. 

-Nie od dziś wiadomo, że stereotypy najwięcej mówią o osobach, które się nimi posługują. Czy podjąłby się Pan zadania krótkiej charakterystyki Polaków na podstawie stereotypów Niemca, Żyda, Rosjanina czy Czecha ?






- Trzeba wziąć pod uwagę dwie rzeczy. Po pierwsze, stereotyp jaki sobie Polacy wytwarzają o innych oraz tzw. autostereotyp, czyli jak sobie Polak wyobraża siebie, Polaka. Otóż autostereotypy są zawsze przesadnie pozytywne. Wszyscy o sobie myślą lepiej niż wyglądają w rzeczywistości. Autostereotyp Polaka więc zasadniczo rozmija się z rzeczywistością, ale przede wszystkim ze stereotypami Polaka u innych. Natomiast jeśli chodzi o stereotypy innych i to, co one mówią o Polakach to trzeba powiedzieć, że one odzwierciedlają pełną gamę najprzeróżniejszych uproszczeń. Omówię to na przykładzie: Polacy na ogół kontaktowali się z Niemcami z Prus, którzy byli protestantami. Wielu Polaków do dzisiaj nie bardzo przyjmuje do wiadomości czy nie wie o tym, że w Niemczech katolików jest tyle samo, co protestantów. Przyjęło się sądzić, że Niemiec to protestant, bo z takimi się miało do czynienia. To jest uproszczenie, wynikające właśnie z ograniczoności kontaktu. Jeśli ktoś wytwarza sobie stereotyp tak rażąco rozmijający się z realiami to znaczy, że on ma ograniczoną wiedzę o tych realiach. Stereotyp świadczy o ograniczeniu wiedzy, kontaktów, znajomości świata. Stereotyp jest mechanizmem rozumienia świata przez ludzi o ograniczonym wykształceniu, o ograniczonej świadomości różnic kulturowych czy społecznych, ludzi stosunkowo mało mobilnych, którzy nie jeżdżą po świecie, bo wtedy by się zorientowali, że ich stereotypy są fałszywe. Zaściankowość, brak kontaktu z innymi, brak otwartości na inną kulturę jest pożywką dla stereotypu i na takie cechy stereotyp wskazuje.







Prof. Janusz Majcherek jest publicystą, filozofem i socjologiem kultury. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”, publikuje w „Gazecie Wyborczej”. Laureat nagrody Grand Press w 1999 r. i Nagrody Kisiela w 2003 r. Pracownik naukowy Uniwersytetu Pedagogicznego.


niedziela, 11 lipca 2010

Sztuka mówienia obrazami,
czyli jak zrobić dobry reportaż telewizyjny?


29 czerwca zostaliśmy oficjalnie oświeceni. Sprawcą naszego oświecenia był Jan Rojek, aktualny dyrektor TVP Kraków, związany z krakowskim ośrodkiem telewizyjnym od osiemnastu lat. Ukończył antropologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przez wiele lat reporter i wydawca programu informacyjnego „Kronika”. Autor reportaży na antenę regionalną i ogólnopolską oraz filmów dokumentalnych z krajów trzeciego świata.

*
 
















Zatem zyskaliśmy informacje z pierwszej ręki. Na podstawie zrealizowanych przez nas dotychczas nagrań zostaliśmy zasypani lawiną wskazówek. Z tworzonych na kolanie notatek stworzyliśmy swoiste kompendium wiedzy o tworzeniu reportaży telewizyjnych.



Kilka niepodważalnych zasad:


1. Wiedzieć, co chce się powiedzieć.


A jeśli nie wiemy o czym mówić – mówmy, że tak jest. Doskonałym przykładem jest film dokumentalny „Defilada” Andrzeja Fidyka z 1989 r. Film zrealizowany w czasie obchodów 40-lecia Koreańskiej Republiki Ludowo–Demokratycznej oraz olimpiady w Seulu. Władze skutecznie uniemożliwiały Fidykowi pokazanie prawdziwych problemów Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej, m.in. głodu. Wówczas reżyser pokazał to, co chcieli pokazać Koreańczycy: przebieg uroczystości, tłum zafascynowany swoim wodzem, rozmach defilad ku czci ubóstwianego wodza. Nieskomentowane fakty wywierają tym silniejsze wrażenie na odbiorcy i potęgują wrażenie zbiorowej psychozy.

2. Problem sprowadzić do bardziej „namacalnej” historii pojedynczego człowieka.


Przez perspektywę bohatera mówimy o danym problemie. To ułatwi odbiorcy utożsamienie się z bohaterem bądź też wyraźne odcięcie się od niego. W konsekwencji zmusi go do refleksji i próby krytycznego myślenia. Szansa na zatrzymanie uwagi odbiorcy rośnie.


3. Stworzyć dokumentację.


Zgromadzić jak najwięcej informacji o problemie, wydarzeniu, historii, bohaterach. Zobaczyć wcześniej miejsca, które chcemy nagrać. Najlepiej spotkać się ze swoimi rozmówcami, poznać ich, wiedzieć jak mówią, jak gestykulują. To najlepsza baza pod późniejsze nagrania: zaprzyjaźnić się ze swoim bohaterem.

4. Stworzyć scenariusz.


Prosto powiedzieć, a chyba najtrudniej zrobić;) Najpierw trzeba w wyobraźni usłyszeć muzykę, później obraz. Wystarczy usiąść (można nawet przed wyłączonym telewizorem) i próbować sobie wyobrazić, że włącza się swój własny reportaż telewizyjny. Zadać sobie samemu pytanie: Co widzę? Co chcę zobaczyć? Jak to ma wyglądać?



To doświadczenie uświadamia jak trudne, wymagające piekielnej kreatywności, wyobraźni i czasu jest tworzenie scenariusza.
Istnieją dwa podstawowe schematy tworzenia scenariusza.
Siadamy przed pustą kartką, rysujemy tabelkę, w lewej kolumnie wpisujemy nagłówek obraz, w prawej: dźwięk. I rozpisujemy scenariusz, minuta po minucie, scena po scenie: co widzimy i co słyszymy.

 
Konstrukcję scenariusza można oprzeć również na bardziej tradycyjnym schemacie:

1) początek,
2) punkt kulminacyjny,
3) koniec,

ale tutaj również obowiązuje zasada obraz + muzyka.

Człowiek chce obejrzeć reportaż filmowy, który będzie odbiciem jego myślenia. Potrzebne są więc związki między scenami: Widz nie powinien sobie zadawać pytania, co nagle robi tu ten zupełnie nowy bohater, którego pojawienie się nie jest uzasadnione kontekstem lub co robi nagle w zupełnie nieuzasadnionym przebiegiem akcji miejscu.

5. Wiedzieć, jak kadrować.

Kadrowanie decyduje o tym, w jaki sposób rejestrowany obiekt wkomponowany jest w całość kadru i, co za tym idzie, w jaki sposób ten obiekt będzie oddziaływał na widza.

Tutaj kilka zasad:

• Zostawiamy miejsce na „oddech” z prawej strony rozmówcy.

• Wąski plan najlepiej pokazuje emocje.

• Po każdej „jeździe” kamery musi być ujęcie, które „uspokoi” akcję. Odjazdy i dojazdy kamery są już coraz rzadziej wykorzystywane.

• Popularne i coraz częściej wykorzystywane jest kadrowanie polegające na chodzeniu z kamerą „jak w MTV”, czyli kamera rejestruje obraz zgodnie z ruchem operatora.

Dobre zdjęcia to podstawa: Telewizja to 80% tego, co widzimy i 20% tego, co słyszymy.

6. Mówić „obrazem”.

Najłatwiej wyjaśnić to na przykładach: Chcesz pokazać upływ czasu? Zrób tak, żeby w różnych scenach znalazł się mniejszy lub większy zegar. Nagrywaj scenki sytuacyjne. Wszystko zależy do inwencji twórczej i kreatywności ;)

7. Poznać tajniki montażu.


Przed montażem należy koniecznie przejrzeć materiał i stworzyć time code, czyli spisać to, co znajduje się w danej minucie materiału. Ułatwi to wybranie najważniejszych dla nas scen i uporządkowanie ich w zamierzonej sekwencji.


Nie możemy montować po sobie dwóch ujęć panoramicznych.
Dynamiczny, szybki montaż nigdy nie jest nudny.


Kiedy reportaż filmowy jest dobrze zrobiony?

Pytanie, które spędza nam sen z powiek ;)


Reportaż filmowy jest dobry, kiedy oglądając go na wyłączonej fonii widzisz i umiesz odczytać jakąś historię.


Największym grzechem telewizji jest nuda.


Zmuś kogoś znajomego do obejrzenia twojego dzieła reportażowego ;) i obserwuj jego reakcje: jeśli nie ziewa i nie zasypia, a nawet wykazuje zainteresowanie i pyta, co będzie dalej lub snuje domysły co do dalszego przebiegu akcji- Tak, zgadza się: masz za sobą kawał dobrej roboty i jesteś autorem całkiem niezłego reportażu telewizyjnego ;)


Bardziej dociekliwych odsyłamy do książek odwiecznych guru w zakresie filmowania: „Język filmu” Jerzy Płażewski oraz „W mgnieniu oka. Sztuka montażu filmowego” Walter Murch.




Podsumowując: Praca z kamerą, tworzenie scenariusza, „myślenie obrazami”- to musi być dla twórców reportaży telewizyjnych zabawne. Bo jak nas to nudzi to wyjdzie kicha;) I chyba to sprawdza się w każdej sferze życia.

Dagmara Michniewicz


* Fotografia pochodzi ze strony:    http://www.tvp.pl/krakow/kto-jest-kim/kto-jest-kim/1292849

środa, 7 lipca 2010

Najskuteczniejszy "demotywator" sterotypów o Żydach
Relacja Agnieszki Kurleto z Festiwalu Kultury Żydowskiej

Festiwal Kultury Żydowskiej to jedyny taki czas, kiedy każdy może zachłysnąć się dawną i współczesną kulturą tworzoną przez mniejszość żydowską, nie tylko z Polski, ale z całego świata. Esencją tych słów był jeden z najważniejszych punktów festiwalu, a mianowicie koncert Szalom na ul. Szerokiej. Przybyli artyści z Ukrainy, Kuby, ale również twórcy z mniejszości romskiej. Na czas koncertu ul. Szeroka zgromadziła wspólnie bawiących się przedstawicieli całego świata.

 

Festiwal zawładną na te kilka dni całym Krakowem, kiedy dreptałam po uliczkach bliżej centrum to wydawało się, że wszyscy wyjechali przez co panuje taki spokój. Jednak gdy przemieściłam się w rejon krakowskiego Kazimierza z radością mogłam stwierdzić, że stał się on prawdziwym centrum Krakowa na czas odbywania się Festiwalu Kultury Żydowskiej.





Niewątpliwie jednym z powodów tak dużego zainteresowania tym festiwalem jest bogactwo organizowanych spotkań, warsztatów czy imprez. Każdy mógł czegoś się nauczyć, poznać kulturę Żydowską ale też dobrze się zabawić. Z niesamowicie obfitego programu mogli skorzystać również „Łowcy stereotypów” co oczywiście zrobiliśmy, nigdy nie zapominając o kamerze. Sama posłuchałam jidisz, miałam okazję nauczyć się kilku piosenek chasydzkich, a na placu Wolnica z wieloma osobami zatańczyć po żydowsku. Jedyne czego żałuję to niemożności bycia na wszystkich punktach programu, ale cieszę się, że Festiwal odbywa się co roku i zawsze w Krakowie: dzięki temu znowu za rok będę gościem festiwalu i tak jak wiele innych osób będę poznawać kulturę mniejszości żydowskiej.





Gdybym mogła to jako „Łowca stereotypów” przyznałabym nagrodę najskuteczniejszego „demotywatora” stereotypów dotyczących mniejszości żydowskiej - Festiwalowi Kultury Żydowskiej.







Agnieszka Kurleto


Więcej na temat Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie na:  http://www.jewishfestival.pl/
Co współnego z Łemkami mają Nikifor, Andy Warhol i Jerzy Nowosielski?
To ledwie kilka postaci z listy Łemków znanych całemu niemal światu- światu, który niewiele jednak wie o ich łemkowskich korzeniach.


''A oto jeszcze ciż Słowianie: Biali Chorwaci i Serbowie, i Chorutanie. Gdy bowiem Włosi naszli na Słowian naddunajskich i osiadłszy pośród nich ciemiężyli ich, to Słowianie ci przyszedłszy siedli nad Wisłą i przezwali się Lachami, a od tych Lachów przezwali się jedni Polanami, drudzy Lachowie Lutyczami, inni — Mazowszanami, inni — Pomorzanami'' - Nestor ''O narodach słowiańskich'', 1113 rok.


 Kolejna prelekcja i kolejna dawka informacji nie tylko niezbędnych, ale także - oraz - przede wszystkim interesujących. Łemkowie to grupa szczególna - jej problematyka jest najmniej bliska przeciętnym Polakom, spośród wszystkich, jakie ujęliśmy w projekcie. To jednak sprawia, że właśnie nad Łemkami pochyliliśmy się z wyjątkowym skupieniem i chłonnością wiedzy. A naszym przewodnikiem w temacie tej rusińskiej grupy etnicznej była Helena Duć-Fajfer. Postać szczególna dla wszystkich Łemków – reprezentantka Łemków w Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych, sekretarz naukowy Komisji Wschodnioeuropejskiej Polskiej Akademii Umiejętności, Vice-Prezes Zarządu Głównego Stowarzyszenia Łemków, Zastępca Przewodniczącego Stowarzyszenia „Ruska Bursa” w Gorlicach, członek Zarządu World Academy of Rusyn Culture. Pani Helena jest też twórczynią kierunku filologia łemkowska na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie i redaktorem naczelnym „Rocznika Ruskiej Bursy”.


Jakie pytania kierować można pod adresem osoby o tak szczególnych kompetencjach? Istotne było przede wszystkich przybliżenie zespołu podstawowych i najważniejszych informacji na temat Łemków. Następnie usystematyzowaliśmy i przeanalizowaliśmy stereotypy wiążące się z grupą, jaką stanowią. Jako że te stereotypy istnieją - pojawia się także wśród Łemków swoiste wyczulenie na pewne kwestie - nabranie szczególnego rodzaju taktu i empatii było kolejnym celem naszego spotkania. Nie zabrakło także pouczających anegdot i interesujących ciekawostek. Nikifor (Epifan Drowniak), Jerzy Nowosielski, czy Andy Warhol - to ledwie kilka postaci z listy Łemków znanych całemu niemal światu - światu, który niewiele jednak wie o ich Łemkowskich korzeniach.

Przygotowując pierwszy program na temat tejże grupy etnicznej zbadaliśmy m. in. znajomość jej problematyki w polskim społeczeństwie. Wyszczególnić można tu dwie grupy - pierwsza wykazuje się śmiałym bazowaniem na stereotypach i delikatną bądź skrajną niechęcią. Druga o Łemkach wie niewiele będąc kompletnie obojętną wobec możliwości wspólnej integracji, czy też problemów, jakie spotykają na ziemiach polskich. Nasz projekt powstał i dla jednych i dla drugich - ważne jest to, by łamać stereotypy, ale czynić to trzeba przez edukację, jak najszerszą i jak najkonsekwentniej stosowaną. Być może właśnie w temacie Łemków najpełniej uda nam się wyrazić założenia naszego projektu, którego celem jest przecież edukacja, informowanie o mniejszościach, których wciąż w Polsce dobrze nie znamy. Efekty ocenicie sami towarzysząc nam w trakcie kolejnych etapów ''KONTR-o-WERSYJNEJ' pracy, do czego serdecznie Was zapraszamy!


Rafał Bedlewicz