czwartek, 23 września 2010

Pierwsze koty za płoty…

Czyli wieczorna i kawowa retrospekcja z dnia wczorajszego. Spotkanie z młodzieżą krakowskich szkoł średnich.


Scena Staromiejskiego Centrum Kultury Młodzieży w Krakowie. Spora, przyciemniona sala teatralna. W lewym rogu kanapa i fotel, przyciągające klimaty retro. Odcinający się jasną plamą duży, biały ekran. Coraz to gasną i zapalają się kręgi pojedynczych świateł. Cała ta gra w kółko i cień jest sprawką ukrytego w prawym rogu widowni oświetleniowca. W tych świetlnych impresjach co raz to nikną to pojawiają się nerwowo chodzące, tupiące, stukające obcasem bądź biegające w ostatnich przygotowaniach postacie.



Nerwowo chodzi tam i z powrotem, ściskając kurczowo w dłoniach czarną podkładkę z starannie przygotowanymi notatkami. Ma na sobie szpilki, których bardzo nie lubi. Nuci coś pod nosem. Nie słychać słów. Mogę się założyć, że jest to coś, co uspokaja ją najbardziej – kibicowskie przyśpiewki. To Karolina.



Po drugiej stronie sali chodzi i nie może opanować charakterystycznego, wrodzonego
i indywidualnego ADHD, świadczącego o tym, że jest stworzony do kroczenia naprzód, a nie stania w miejscu. Mogę się założyć, że denerwuje się jak sto pięćdziesiąt, ale zrobi wszystko, żeby nie dać tego po sobie poznać. To Rafał.



Na fotelu przed laptopem siedzi, jako jedyna spokojna i opanowana. Przeziębiona przytula się do oparcia fotela. Wszystko przedyskutowała chwilę temu z Rafałem – teraz może pozwolić sobie na niewinne marzenia o błogim śnie: bezcennym , gdy dopada jesienne przeziębienie.
To Agnieszka.



Obok widzę czekającego na jakąkolwiek akcję na scenie. Siedzi, bo pozałatwiał już wszystkie „Krzysiuuuu ratuj…”, „Krzysiuuuu pomóź” , „Słuchaj skocz po pisaki, długopisy, taśmę, aparat… i gwiazdkę z nieba” – niezawodny i niezastąpiony w sprawach organizacyjnych, pomagający w ogarnianiu szczegółów, które przecież tworzą całość. Jak wyżej: To Krzyś.



Gdzieś tam biega nerwowo w szpilkach, w których nie potrafi chodzić i do których nie jest stworzona, bo przeczą jej naturze: chaosowi. Poczucie odpowiedzialności na całość zmusza ją nieraz do dyktatorskiego tonu, który wtajemniczeni na szczęście cierpliwie wybaczają. To ja.



Zegarek wskazuje 9.56. Na salę wchodzi grupa młodzieży. Mogliby być naszymi znajomymi, z którymi chodzi się na kawę czy do kina. Zajmują miejsca. Na sali czuje się wzajemne wyczekiwanie: Co oni powiedzą? A co oni pomyślą? „Co ja robieee tu uuuu.. Co ty tutaaaj robisz…”;)



Podnoszę mikrofon i tak jakbym uniosła czarodziejską różdżkę: na widowni zalega cisza, szepty nikną. Teraz cały obraz znika. Pozostają tylko wrażenia akustyczne. Reflektor oślepia tak, że przed sobą ma się tylko ciemność. Zaczynamy kompletnie nie widząc reakcji zgromadzonych.



Pierwsze 5 minut… jest cicho. To chyba dobrze.



Zapowiedź reportażu Karoliny i Rafała – „Własna tożsamość”. Znam materiał na pamięć, więc kątem oka obserwuję Karolinę. Zdenerwowanie. Zdenerwowanie rośnie z każdą minutą reportażu – chyba wiem o czym myśli: obie wiemy gdzie jest koniec. Znikają napisy końcowe, Karolina zaczyna swój komentarz.. i nagle jej nie poznaję. Karolina, która nie lubi publicznych wystąpień i kilka dni wcześniej wyliczała powody, żeby nie musieć zająć miejsca na scenie swobodnie snuje opowieść o Romach.



Jakie znacie stereotypy na temat Cyganów? Że śmierdzą, kradną, kłamią – to proste
do wyliczenia i to najczęściej słyszałam, gdy zadawałam to pytanie. Najprostszym zaprzeczeniem tych stereotypów są Natalia i Angelika, które poznałam w Tarnowie….



Oświetleniowiec wpadł na pomysł, żeby trochę oświetlić widownię. Wiedzę zasłuchane postacie. Nikt nie bawi się telefonem, nikt nie gada. Zasłuchanie, zapatrzenie, zamyślenie.



Reportaż o Żydach i komentarz Agnieszki. Ona zawsze mówi z dużą swobodą, nie boi się niełatwych pytań. Dlaczego tytuł „Ty Żydzie”? Właśnie dlatego, że wzbudza tyle emocji i jest dość kontrowersyjny. Dlatego też, że właśnie w tym określeniu zawierają się wszystkie stereotypy na temat Żydów. Zwykle wypowiada się te słowa w sposób bardzo negatywny. „Pożycz złotówkę. Nie. No to: Ty Żydzie.” Na widowni lekkie poruszenie, reportaż wzbudził emocje, szczególnie kibiców, bo dotknął tematyki stereotypów lokalnych, czyli: Cracovia = Żydzi.



Moja kolej. Mam trudniejsze zadanie: mówię o Łemkach. Odwracam kolejność: najpierw komentarz, później reportaż. Pytam: Kto wie, kim są Łemkowie? Ręka do góry. Jedna. Ok. To wytłumaczę. Muszę wam najpierw udowodnić, że stereotypy na temat Łemków istnieją, żebyśmy w ogóle mogli o tym pogadać. Kto słyszał o Akcji Wisła? Nikt. Ok. To ja opowiem. Reportaż. Jakieś pytania? Jedno. Może banalne, ale uważam je za sukces. Umiesz mówić
po łemkowsku? Ktoś się zainteresował.



Kończąc: Mam nadzieję, że nasze reportaże zmusiły was do krytycznego myślenia. Mogło się wam nie podobać, możecie mieć inne poglądy, możecie mieć uwagi techniczne i wszelkie inne uwagi, ale najważniejsze jest to, żeby w waszych głowach zrodziły się pytania i taka mała refleksja, że to jest bardzo, ale to bardzo trudne –trafić do drugiego człowieka z przesłaniem: „Słuchaj, ja nie jestem taki, jak ty o mnie myślisz. Spróbuj mnie poznać, posłuchać.”



I tak na koniec: W galerii czeka na was tablica i pisaki, napiszcie nam co myślicie, odrysujcie swoją rękę, namalujcie coś – co tylko chcecie.



Co napisali?



„100% tolerancyjni”, „Pozdrowienia dla Łemków, Żydów i Romów”, „I love Roma”, „Było fajnie”, „coś miłego”, „Kuba, Alexey pozdrawiają Łemków”, „Reportaż był świetny, życzymy dalszych sukcesów”, „Ania zawsze z wami”, „Tu byłem”.



Co narysowali?



Menorę w serduszku.



Galeria nam opustoszała. Siedzę i patrzę.



Karolina ma niesamowicie szczęśliwą minę. Śmieją jej się oczy. Cała się śmieje. No tak tak, udało nam się ;) Satysfakcja miesza się jeszcze na jej twarzy z niedowierzaniem, że udało nam się trafić do drugiego człowieka, do wielu ludzi, do wielu młodych ludzi z własnymi poglądami, do wielu młodych ludzi z własnymi poglądami, których zwykle trudno przekonać, bo kroczą własnymi ścieżkami i nie lubią drogowskazów. Chciałabym, żeby potrafiła się tym cieszyć trochę dłużej. I nie słuchała więcej, że przepracowane nad reportażem, przejeżdżone, przestresowane, przemęczone z montażem wakacje były frajerstwem. Bo nie były.
Bo przekonanie nawet jednego człowieka, że mniejszości narodowe to inspiracja a nie źródło strachu jest warte wysiłku.



Dla mnie tych kilka napisów i rysunków znaczyło tyle co: dobra robota, warto było. Dzięki
za tych kilka napisów i rysunków – bez odbiorców, bez was to co robimy nie miałoby sensu.



Kawa mi się skończyła, więc kończy się retrospekcja;)


Dagmara Michniewicz





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz